Na początku miotałam się pomiędzy przewijaniem, karmieniem, dawaniem dziecku bliskości fizycznej a pracą zawodową i realizacją kolejnych celów.
Do tego przez ok. pierwsze pół roku życia moja córa chciała ustawicznie siedzieć “na cycu” a widok mamy zasiadającej do komputera wywoływał u niej nagły, bardzo głośny protest.
Jednym z rozwiązań, które zastosowałam było skorzystanie z pomocy chusty. Moje dziecię towarzyszyło mi więc niczym kangurzycy podczas klikania.
Była mama, było ciepłe mleczko, więc wszystko grało… do czasu.
Jednak to wszystko dosyć szybko okazywało się niewystarczające. Córa nie miała ochoty na dzielenie się mamą z komputerem.
Do tego ja coraz bardziej poirytowana zasiadając do pracy nie wiedziałam w co włożyć ręce. Obsługa klientek, przygotowywanie nowych materiałów, dokształcanie, coaching u mentorki, obsługa bieżącej poczty, nowe projekty, oferty itd. itd.
Chciałam zrobić jak najwięcej jak najszybciej wykorzystując dosłownie minuty, które podarowała mi córka, gdy w końcu zechciała zasnąć.
Co wymyśliłam w tej sytuacji?
Po pierwsze znalazłam sposób na to, by córa zasypiała mniej więcej o stałej porze (ok. 13-14. godz.). Jeśli nie pomógł męczący spacer – zawsze zadziałało zaśnięcie “na cycu.” (tak ,tak może to niezbyt pedagogiczne – ale skuteczne;) W ty przypadku chociaż Gaba była na tyle uprzejma, że zechciała w 3/4 przypadków współpracować (i zasypiała).
Po drugie – stworzyłam sobie system pracy.
Zasiadając przed komputerem dokładnie wiedziałam co będę robiła.
Nie traciłam czasu na klikanie to tu to tam. Nie traciłam czasu na tępe patrzenie w ekran i zastanawianie się:” kurcze muszę to i to i to – od czego zacząć?”
Wybrałam kilka projektów nadając im najwyższy priorytet.
Projekty podzieliłam na szereg zadań i czynności.
Te podzieliłam na jeszcze mniejsze części. Wszystko zapisałam w dużym notatniku (luźne kartki mają jakąś dziwną tendencję do bezpowrotnego znikania). Te małe zadania i czynności były tak małe, że mogłam z powodzeniem realizować je w ciągu ok. 30 minut lub w kilku blokach po 30 min.
Dlaczego podzieliłam je na tak małe części?
Choćby dlatego, że wizja malutkiej pracy nie zniechęca a w przypadku, gdyby jednak dziecię uznało że dość drzemki i pora wstać – ja widziałam (patrząc na ten kawałek) co udało mi się zrealizować.
Zyskałam poczucie, że idę do przodu.
Wolno – ale systematycznie i konsekwentnie.
Po trzecie wywalczyłam z pełną konsekwencją pilnując realizacji, by mąż po powrocie z pracy przejął kąpanie i zabawę z małą.
Ten czas wykorzystywałam albo na dalszą pracę – albo na krótki relaks.
(przyznasz, że ciągle zirytowana, zmęczona, czasem wściekła – nie będziesz zbyt efektywna?)
Po czwarte – kolejny blok pracy zaczynałam gdy Gaba zasypiała już na noc.
I tu muszę ją bardzo głośno pochwalić za współpracę – bardzo, bardzo szybko zaczęła przesypiać całą noc (pomijamy chwilowe problemy brzuszkowo- ząbkowo – jakieś pilne).
Mój nocny blok pracy trwał – czasem do 2, 3 w nocy.
Oczywiście jako, że cyborgiem nie jestem bywały dni, że zasypiałam razem z moim dzieckiem.
Bywały też dni, kiedy ucinałam sobie drzemkę razem z dzieckiem w ciągu dnia.
Co zatem Ci radzę? Najprościej:
Nie próbuj robić wszystkiego na raz.
Nie napinaj się.
Stwórz sobie system pracy. Tak, byś wchodząc w bloki startowe, gdy dziecko Ci raczy już pozwolić na pracę – wiedziała dokładnie jakie czynności/zadania będziesz robiła. I zacznij je robić od razu.
Zobaczysz – jak wzrośnie Twoja efektywność.
A Ty jakie masz doświadczenia w tej materii? Co o tym sądzisz?
zawsze można łączyć jedno z drugim ;) mnie na przykład zajmuje fotografia noworodkowa i dziecięca, więc mój maluch może być w studio zawsze koło mnie. niektóre mamy szyją też ubranka dla swoich dzieci a część sprzedają, to też dobry biznes
OdpowiedzUsuń